W trawie oprócz oderwanej kończyny była reszta ciała. Było rozrzucone po całej polanie. Britney patrzyła przerażona na ten widok i czuła, że zaraz zemdleje. Pamiętając o tym, żeby nie zostawiać żadnych sladów, ostrożnie obeszła zwłoki dookoła, przyglądając im się uważnie. To była kobieta. Dosć młoda, lub sztucznie upiększona. Miała mniej więcej 35 lat. Morderca pociął ją najprawdopodobniej ostrym narzędziem, gdyż krawędzie były gładkie, tylko w paru miejscach poszarpane. Britney nie mogła już więcej na to patrzeć. Drżącą ręką sięgnęła do kieszeni po telefon i wybrała numer na policję.
***
W małym miasteczku Stroude pod Londynem dochodziło południe. Jason Shaw siedział, jak co dzień w pobliskim barze i czytał gazetę. Nic ciekawego. Na pierszej stronie umieszczono wywiad z jakąs mało znaną aktorką, co swiadczyło o tym, że gazeta już naprawdę nie ma o czym pisać. Odłożył czasopismo i wziął do ręki filiżankę z kawą. Ciekawe, czy wreszcie znajdzie jakąs porządną pracę. Wtedy można będzie pomysleć o zakładaniu rodziny. Rozmyslania przerwało mu bicie dzwonów z okolicznego koscioła. No cóż, już dwunasta, mruknął i podszedł do lady zapłacić za kawę. Był marzec i kompletnie nic nie miał do roboty. A obiecywał sobie, że wreszcie zgłosi się do zakładu pracy i podejmie się wreszcie jakichs sensownych zleceń. Na ulicy minęły go dwie małe dziewczynki. Spojrzał w niebo i poczuł się najbardziej samotnym człowiekiem na ziemi. Co prawda miał rodzinę i kilku znajomych, o których nawet można by powiedzieć, że są jego dobrymi przyjaciółmi. To jednak mu nie wystarczało. Chciał mieć piękną młodą żonę i trójkę małych radosnych dzieciaków, do tego piękny dom na przedmiesciach i psa obronnego. Ale do tego potrzebna mu była kasa. A kasy jak nie było, tak nie ma. I co on teraz miał zrobić? Kiedy przechodził obok niedużego parku, jego uwagę przykłuł dziwny smietnik. Cos mu w nim nie pasowało, lecz nie umiał okreslić co. Wzruszył ramionami i mrucząc starą piosenkę, udał się w stronę domu.
***
W Okręgowej Komendzie Głównej Policji w Londynie słychać było gwar podnieconych głosów. Dwa samochody policyjne zostały wysłane na miejsce zbrodni. Komendant Richard Green rozejrzał się po swoich podwładnych. Wreszcie trafiła mu się sprawa. Cos godnego uwagi i zainteresowania mediów. Będzie trzeba zmobilizować wszelkie jednostki. Nic im się teraz nie może nie udać, ponieważ to własnie na nich skupi się prasa. Przeczuwał, że będzie miał bardzo dużo na głowie.
***
Wszędzie były tasmy policyjne. Britney siedziała pod drzewem z kubkiem gorącej herbaty, który dostała od młodej ciemnowłosej policjantki. Wszędzie kręcili się przedstawiciele służb mundurowych. Widziała też dwóch lekarzy. Z tego co udało jej się usłyszeć z rozmowy jedmego z nich z funkconariuszem dowodzącym sprawą, smierć nastąpiła około 10 godzin temu. To ciało leżało tutaj 10 godzin! Napiła się herbaty. Była w szoku. Siedziała tu już dobrą godzinę, cała posiniaczona. Zadrapania ją piekły, chętnie by się wykąpała. Nie dali jej się nawet przebrać. Ziemia była zimna. Podkuliła nogi.
- To pani jest Britney Evans? - podniosła głowę. Nad nią stał przystojny mężczyzna z granatowoczarnymi włosami i błękitnymi oczami. Policjant. Blada twarz i czerwone usta podkreslały jego niecodzienną urodę.
- Tak - odparła - to ja znalazłam ciało.
***
Diego myslał, że zwymiotuje. Bolał go brzuch, bolała go głowa i miał już wszystkiego dosyć. Nie przyniesli mu już nic więcej, a tak bardzo chciało mu się pić. Zdążył już porządnie zgłodnieć, jednak ciągle czuł obrzydzenie do jedzenia, które mu podano. W końcu przemógł się i wyciągnął dłoń w kierunku, z którego dochodził zapach zgniłego kurczaka. Przysunął do siebie miseczkę i zanurzył palec w zimnej papce. Włożył go do ust i poczuł nadchodzące mdłosci. Jednak przełknął. Nic się nie działo. Musiał cos przecież jesć, inaczej zemdleje. Podniósł naczynie i wlał sobie jego zawartosć do gardła. Nigdy przedtem nie jadł czegos tak obrzydliwego. Odłożył prawie pustą miskę i zamknął na chwilę oczy. Jego żołądek jakby tylko czekał, aż mężczyzna skończy jesć, bo od razu zwrócił całą zawartosć miseczki na podłogę. Diego przetarł ręką usta i odsunął się od wymiocin. Smierdziało potwornie. Było mu niedobrze. Nie wiedział co robić. Strasznie go piekło w gardle i w nosie. Musiał się napić... Zaczął powoli isć na czworakach. Po omacku natrafił głową na scianę. Wstał i zaczął isć. Skierował się w lewo, aż doszedł do kąta. Ostrożnie obszedł cały pokój dookoła, licząc przy tym kroki. Pomieszczenie miało około 4 x 5 metrów. Trzymali go w jakims więzieniu. Poczuł się kompletnie bezradny i usiadł pod scianą. Głowa sama mu opadła, po czym ponownie zemdlał.
***
- Nazywam się Louis Fisher - przedstawił się ciemnowłosy mężczyzna - a to jest mój kolega, Larry Atkins - wskazał na niskiego blondyna o szczurzej twarzy - Prowadzę tę sprawę i o ile wiem, to pani zadzwoniła na policję.
- Owszem - odpowiedziała roztrzęsiona Britney.
- Chciałbym zadać pani tylko kilka pytań - ciągnął policjant - a potem będzie pani mogła w spokoju udać się do domu i odpocząć po tym wszystkim, co tu się wydarzyło.
Skinęła głową. Wreszcie ktos pomyslał o jej potrzebach. Zadał tylko parę pytań a ona odpowiedziała. Nie naciskał. Zadowolony wstał i podziękował za tak szybkie powiadomienie policji oraz współpracę. Britney oddała funkjonariuszce koc i kubek po herbacie, pożegnała się i poszła w stronę mieszkania. Myslała teraz tylko o ciepłej kąpieli. Była zmęczona. Zastanawiała się tylko, czy powiadomić męża o zaistniałej sytuacji. Weszła przez furtkę. Zamykając ją za sobą uswiadomiła sobie, że nie ma przy sobie kluczy bo wypadła przez okno. Chwyciła za klamkę. Cholera, zamknięte! Nie chciała wracać na polanę i prosić zajętych już i tak policjantów o pomoc. Wyszłaby przy tym tylko na idiotkę. Przeszła na tył domu. No tak, pod tarasem była drabina! Uginając się pod jej ciężarem, dostała się do okna, które posłużyło jej za wyjscie na dwór. Powoli wspięła się po szczeblach i weszła do pokoju przez okno. Od razu pobiegła do drzwi i wyszła na podwórze, zabrać stamtąd drabinę. Wróciwszy, spojrzała jeszce raz na dwa policyjne radiowozy i krzątających się przy nich ludzi. Weszła do domu, zakluczyła drzwi i udała się prosto do łazienki. Po półgodzinnej kąpieli, ubrała się z powrotem w piżamę i ułożyła w seledynowej poscieli. Nie będzie o niczym informować męża.